
Amor tour z Sorry Boys
Od mojego ostatniego koncertu Sorry Boys minął prawie rok. To czas, w którym zespół miał okazję wystąpić na paru znakomitych alternatywnych festiwalach muzycznych, m.in. Open’erze, czy Męskim graniu. To czas, w którym sporo się zmieniło, band opuścił perkusista Maciej Gołyźniak a także Bartosz Mielczarek. Trzon jednak pozostał ten sam, słynne trio: Bela Komoszyńska, Tomasz Dąbrowski i Piotr Blak.
Sama byłam ciekawa, jaki będzie mój odbiór kolejnego występu zespołu. Kiedy pierwszy raz miałam okazję ich zobaczyć, znałam jedynie promujący nowy album utwór „Wracam”, resztę jedynie pobieżnie. Teraz było inaczej, miałam większą świadomość tego, co potrafią a i apetyt nieco większy niż w 2017 roku.
Rok 2018 jest dla mnie rokiem smakowania muzyki, ostrożnego wyboru artystów, których chcę zobaczyć na żywo. Z pewnych świadomie zrezygnowałam, bowiem teraz oczekuję już dużo więcej. Chcę spektaklu, chcę, tak, jak dzisiaj 19 utworów i prawie 1,5 godziny grania. Chcę koncertów dopracowanych do ostatniej minuty. Chcę widzieć szacunek w oczach artystów dla swoich odbiorców. Chcę widzieć fanów, którzy idą na koncert przede wszystkim po to, żeby przeżyć niezwykłe spotkanie muzyczne, a nie tylko spotkanie z gwiazdą, które potem po raz setny wrzucą na swoje społecznościówki.
Wiem, mamy inne czasy, Internet jest wszędzie. Sami artyści używają go, aby dotrzeć do jak największego grona odbiorców. I jasne, że jest to już dzisiaj niezbędne, ale muzyka to też sztuka, to intymne spotkania, które pamięta się na długo i zachowuje w sercu.
Dla mnie muzyka to coś więcej niż tylko dźwięki, to cudowne i mądre teksty a nie grafomania, która ma tylko towarzyszyć linii melodycznej. Dlatego cedzę dzisiaj przez sito to, co dociera do moich zmysłów i słucham tylko tego, co wydaje mi się, że jest prawdziwe, a nie stworzone tylko w celach komercyjnych.
Wybrać się na koncert Sorry Boys to jest na pewno nie lada przeżycie. Kto zna twórczość tego zespołu, ten wie, że w tym przypadku jest to muzyczna sztuka zarówno muzyków, jak i wokalistki. Nie na darmo w końcu media określają Belę Komoszyńską jako zjawiskową i niezwykle charyzmatyczną artystkę.
Amor Tour to cykl 15-tu koncertów w największych polskich miastach. To kompilacja różnych światów z trzech płyt zespołu. I tak możemy usłyszeć: „Salty River”, „Cancer sign”, „Chance” i „I feel life” z debiutanckiego krążka „Hard Working Classes”. „Zimną wojnę ”, „Evolution”, „Phoenixa” oraz „The Sun” z drugiego albumu „Vulcano”. Z najnowszej „Romy” z kolei zabrzmi 9 utworów. Na dokładkę zespół serwuje dwa covery: „Ain’t no grave” spopularyzowany przez Johnny’ego Casha oraz Alibabek „Odkładaną miłość”. Szczególnie ta ostatnia zasługuje na parę słów więcej, bowiem tekst do niej napisała Maria Czubaszek. Muszę przyznać, że niezwykle poetycko śpiewa ją Bela. Piękny to utwór, który pozwala wyobraźni przenieść się do innej rzeczywistości a ustom nucić fragment „z małych flirtów będzie potem miłość na wiele lat”.
Cieszy mnie to, że Bydgoszcz, która nie ma zbyt dobrej opinii jeśli chodzi o sold outy muzyczne, tym razem potrafiła docenić klasę zespołu, który zawitał do Miejskiego Centrum Kultury. Jak widać bydgoszczanie są głodni muzyki, ale tylko tej z najwyższej rodzimej półki.
Brawo dla Sorry Boys za świeżość i nie popadanie w schematy. Widać dopracowanie i chęć pokazania czegoś nowego. Połączenie pradawnych instrumentów z nowoczesną technologią wychodzi im znakomicie. Wielki ukłon w Waszą stronę zespole Sorry Boys za wybór takiej drogi muzycznej. Drogi, którą chce się z Wami kroczyć dalej.

