
Bednarkowy dynamit
Cóż.. czego by nie napisać o Kamilu Bednarku, z całą pewnością będzie to za mało. Moje dotychczasowe drogi z muzyką reggae się bynajmniej nie przecinały. Owszem, gdzieś, coś było, ale w bardzo małym wydaniu. Kamila pamiętam, jakżeby inaczej z III edycji “Mam talent”, w której to ogromnie zachwyciła mnie jego barwa głosu. Programu nie wygrał, ale wygrał coś znacznie większego- swoją muzyką wpisał się w ludzkie serca. Mówili mu reggae? No stary to się nie sprzeda! Tego ci w radio nie puszczą, a on z uporem maniaka konsekwentnie robił swoją muzę, która mu w sercu grała i ludzi to chwyciło. Zaraził ich swoim ogromnym pozytywnym nastawieniem wobec świata. Dzisiaj ma już na koncie parę płyt, masę nagród i kilka hitów… a radia go grają…
W końcu po 7 latach odkąd w mojej muzycznej świadomości zaistniał Kamil Bednarek miałam okazję zobaczyć jego występ na żywo podczas “Otwieracza lata” w podbydgoskim Myślęcinku. Napisać, że to facet dynamit- zbyt ubogo! Energia tego człowieka mogłaby rozsadzić kosmos i bynajmniej nie jest to przesada. Bednarek był wszędzie. Skakał podczas wspólnych występów z Kamilem „Staffem” Stefańskim w utworach: “Zjednoczona kontrabanda“, “Jestem sobą” czy “Zbyt szybko“. Machał i klaskał w rytm numeru “Uciekam w słowa“. Śpiewał razem z fanami megahit “Talizman“. Śmiał się podczas bitwy na rymy i wzruszał, gdy opowiadał o piosence „List” napisanej przez jego Tatę dla Mamy. „Ja myślę, że nie muszę mówić, ale każdy z nas w tej wędrówce życiowej miał różne przygody z rodzicami, ale jakie by nie były trzeba zawsze pamiętać, że to oni dali nam życie i tylko od nas zależy jak ono będzie wyglądać”.
Oprócz scenicznego wariactwa Kamil Bednarek ma także sporą dawkę wrażliwości, czemu dał wyraz w legendarnym utworze Marka Grechuty „Dni, których nie znamy”. Spokojny klimat Bednarek przeniósł także do „Ciszy”. Próbował powściągnąć energię swojego bandu siadając na środku sceny cicho nucąc słowa tej pięknej piosenki. Mówił też o przyjaciołach, takich sprawdzonych, na których można zawsze polegać a których tak naprawdę w obecnych czasach jest niewielu. Zachęcał młodych do zabawy, ale z rozsądkiem i zaraził tych starszych swoją nutą optymizmu. Mam wrażenie, że poczuli oni luz i podnieśli głowę do góry, a może nawet wpadli w euforię, bo takie chwile jak te nie zdarzają się bynajmniej codziennie 😉
Co mnie zaskoczyło? Ano świetne granie bandu. Nie spodziewałam się tak dynamicznej perkusji i rockowej gitary elektrycznej. Chętnie wybiorę się na koncert klubowy, by ponownie zaczerpnąć bednarkowej energii oraz by usłyszeć motto: „Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli”.

