Koncerty

Daria Zawiałow- sceniczny gepard

To jeden z takich koncertów, na które czekam, których szukam i które najbardziej cenię. Dlaczego? Ano moja dusza jest rockowa i choć muzyki słucham totalnie różnej, to właśnie to przysłowiowe pierdolnięcie ze sceny daje mi największą adrenalinę.

Dlaczego jednak Daria? Tak, tak widziałam ją zmagającą się z własnymi emocjami w programie “X-factor”. Uwielbiam patrzeć na arystów po paru latach, którzy po prostu muzycznie wypięknieli. Poczuli sceniczną pewność, bo robią to, co kochają najbardziej- swoją muzę. Fascynuje mnie taki ludzki rozwój i ponownie przekonuje o tym, że jednak pasja potrafi kreować prawdziwe oblicze człowieka- wydobywając z niego całe piękno i prawdziwą istotę.

Na album “A kysz” czekałam i to niecierpliwie czekałam. Podobało mi się to, że większość utworów, jak choćby “Malinowy chruśniak”, “Lwy”, “Kundel bury” (btw świetny teledysk), czy “Miłostki” można było usłyszeć na kanale youtube lub na muzo.fm. Tak najbardziej jednak nakręciłam się po obejrzeniu koncertu w radiowej trójce z udziałem artystów, których niezmiernie szanuję: Beli Komoszyńskiej, Gaby Kulki, czy Piotra Roguckiego.

Dla mnie zawsze miarą artysty jest to, jakie emocje generuje on ze sceny. Płyta to jedno, ale granie na żywo to już totalnie inna bajka. Tam błędów  nie ukryjesz. Zostajesz ty i twój warsztat i publiczność, która albo cię uwielbi albo cię wygwiżdże.

Darii Zawiałow to drugie na pewno nie grozi. Cenię bardzo w niej to, że zdecydowała się wydać właśnie taki niekomercyjny album, że nie poszła na skróty i że udało jej się nie wpaść w komercyjny tygiel.

Oczywiście popularne stacje radiowe nie zagrają “Lwów”, bo przecież jest tam od cholery gitar, a gitara to przecie ble… No, ale za to zagra ją Trójka, Muzo.fm. Pojedzie na Open’er Festival, Orange Warsaw Festival, Olsztyn Green Festival, czy chociażby na Męskie granie.

Muzyka tzw. “offowa” ma się proszę Państwa bardzo dobrze, dzięki m.in. takim artystom jak Daria Zawiałow, czy choćby Krzysio Zalewski, z którym Daria stworzy niedługo na Open’erze niesamowity duet.

No a teraz parę słów o koncercie w ramach “X edycji Steru na Bydgoszcz”. Imprezy na malowniczej Wyspie Młyńskiej, której od dwóch lat towarzyszy deszczowa aura.

Daria rozpoczęła występ od jednego z moich ulubionych utworów “Spełnienie”. Piosenki bardzo spokojnej, która jednak po kilkunastu sekundach zaczyna żyć swoją własną energią. Lubię w niej te wstawki gitarowe i bębny w refrenie. Kojarzy mi się z wiosną i jej świeżością.

Po dobrym wstępie przyszła kolej na singlowego “Kundla burego”. Ten teledysk i pewność jaka biła w nim od Darii zrobiły na mnie wrażenie.

Cieszy mnie ogromnie to, że na scenie Daria ma 5 muzyków- w tym 3 gitary! To da się usłyszeć!

Słońca tego dnia nie było, ale dała je nam Daria swoją muzyką. “Miłostki” zagrane ostrzej niż na płycie może początkowo zwiastowały muzyczną burzę z piorunami, ale co tam, taką burzę to ja lubię!

Tempo zostało utrzymane w kolejnej piosence “Król Lul”- kolejnej wysoko na mojej liście. Uwielbiam ten fragment: “Tańczą na niebie drapacze, wzdychają do siebie ustami. Nie znając granic. Spektakularne fantazje kołyszą drzwiami. Milczeniem zwieńczyliby prawdę, stojąc przed lustrami. Spektakularne fantazje kołyszą drzwiami. Milczeniem zwieńczyliby prawdę, stojąc przed lustrami”. Ach ten wygar w głosie Darii!

Melodyjne granie w tonie “Skupienia” było wyraźnie słyszalne w piosence “Pistolet”. Ach znowu ta wiosna i bzy.

Jednak tak słodko już bynajmniej dalej nie było. Choć jeszcze Daria zaśpiewała delikatne “Nie wiem, gdzie jestem“. Potem jednak był już duży pazur.  “Mroczne” klimaty rozpoczął “Chameleon”. Świetne niskie dźwięki gitary a do tego nieco psychodeliczny bas i oszczędna perkusja. Tak, ten numer jest specyficzny a ja lubię własnie takie granie.

“Lwy”- najbardziej rockowy utwór z całej płyty na koncercie zabrzmiały niczym brzytwa. Ponownie królowała moja ukochana progresywna gitara! Zresztą była także i ostra solówka. Miód na moje serce! No i te dynamiczne bębny. Ten kawałek wyrywa z butów.

“Malinowego chruśniaka”- debiutującego na opolskiej scenie, od którego się wszystko zaczęło także nie mogło zabraknąć. Przy okazji tego utworu Daria zaprosiła fanów na jesienną 3-miesięczną trasę klubową. Z pewnością z tego zaproszenia skorzystam!

Po chruśniaku była z kolei niespodzianka. Nowy kawałek, dotąd nie grany. Zaczął się jak na Darię- nietypowo. Po paru jednak taktach powróciło znajome melodyjne brzmienie.

Następnie na tapetę Daria wzięła piosenkę Marka Ronsona. Dynamiczny numer z wyraźnie słyszalną basówką. Wisienką na torcie była końcóweczka i totalna petarda całego bandu.

No i nadszedł ten czas najgorszy, ostatni utwór “Niemoc”, ale za to jak zaśpiewany! Pamiętam ten duet z Piotrkiem Roguckim. Oj, ośmielę się stwierdzić, że wygarem w tej piosence Daria Piotra zmiotła.

Bardzo mnie cieszy, że dane mi było w końcu zawitać na koncert Darii Zawiałow. Takiej energii scenicznej i takiego jebnięcia było mi trzeba. Adrenalinka trzymała mnie długo nie pozwalając w nocy zasnąć, co chyba jest miarą naprawdę udanego występu.

Brawo!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *