Koncerty

Hans Zimmer- amerykański geniusz przenoszący ludzkie emocje w muzyczny ocean dźwięków

Piszę ten tekst w drodze z Łodzi do domu… Przede mną 3,5 godzinna jazda… Może powinnam zasnąć, pewnie byłoby to rozsądniejsze… Tylko jak tu spać, skoro w uszach ciągle słyszę dźwięki basówki, a mój mózg jest cięty gitarą elektryczną na drobne kawałki a serce wciąż uderza w rytm hinduskiego bębniarza.

Hans Zimmer ze swoją orkiestrą zabrał mnie tego wieczoru do świata muzyki filmowej: Króla Lwa, Gladiatora, Piratów z Karaibów, Incepcji, Batmana, Rainmana, Kodu da Vinci, Interstellara, True Romance…

Jeżeli muzyka potrafi leczyć ludzkie ciało i duszę, to moje na pewno zostały uleczone ze wszystkich stresów, niepokojów i życiowych rozterek… Tak, jestem wrażliwcem, jak 20% naszej planety. Czuję mocniej, przeżywam bardziej, słyszę i dostrzegam więcej. Często jest to moim przekleństwem, bo ludzie tego nie rozumieją i mają swój własny plan na moją osobowość, ale kiedy doświadczam muzyki cieszę się i jestem wdzięczna, że właśnie reaguję w ten sposób a muzyka dociera do każdego zakątka mojego ciała, powodując jego drżenie. W takiej chwili nie zamieniłabym tego na nic innego.

Mój wyjazd na koncert do Łodzi stanął pod znakiem zapytania. Niefortunne opónienia tramwajów spowodowały, że spóźniłam się na pociąg 1 minutę. Na szczęście miałam opcję awaryjną i udało mi się rzutem na taśmę dotrzeć do Atlas Areny na czas. Dzięki czemu nie ominęło mnie to blisko 2,5 godzinne muzyczne show…

Panie Zimmer- dzisiaj otrzymujesz Pan ode mnie my own private Oscar! Mistrzu… chylę czoło.. Nie tylko przed Twoją muzyką, ale także przed tym, o czym powiedziałeś w Łodzi: o jedności, jak powinna być między ludźmi wszystkich ras i kultur.

Wszak w Twojej orkiestrze są Amerykanie, ale jest też Polak(Baron z zespołu Afromental), Hindus, Chinka, człowiek z RPA…

Wspomniałeś także o pięknym paryskim Luwrze- pełnym architektonicznej doskonałości. O zamachach w Brukseli, o tragicznej śmierci Heatha Ledgera i o tym, jak trudno było kontynuować pracę nad muzyką, po odejściu Heatha, do Batmana Mrocznego Rycerza, w którym zagrał tak genialną rolę Jokera. Swoją drogą to tragiczny film, gdyż  podczas nocnej premiery filmu- 20 lipca 2012 roku w centrum handlowym “Aurora Town” doszło do strzelaniny. Wówczas Hans napisał utwór “Aurora” na pamiątkę ofiar tragedii a  cały dochód otrzymany ze sprzedaży utworu został przeznaczony na pomoc rodzinom ofiar.

Czasem mam wrażenie, że oddając się tak bardzo pasji można zatracić swoje człowieczeństwo i doprowadzić do obłędu, czy na skraj szaleństwa. Heath tak bardzo chciał być wiarygodny w swej roli…

Ale czyż można inaczej? Czy właśnie pasja nie balansuje na cienkiej linii szaleństwa? Czy dzięki niej czujemy, że żyjemy a nasze życie ma sens? Nie można egzystować bez emocji, doznań i wrażeń. Te muzyczne z całą pewnością potrafią przenikać wnętrze człowieka.

Kiedy Czarina Russel zaczęła śpiewać pamiętne “Now we are free” z “Gladiatora” nie mogłam opanować wzruszenia… Dobrze, że na sali było ciemno i nikt nie widział moich zaszklonych oczu i drżących z emocji rąk. Wolność jest rzeczą, której pragnie każdy z nas. Gdy jej zabraknie zrobimy wszystko, aby ją odzyskać. Nasz naród wie o tym bardzo dobrze. Wie, ile cierpienia i krwi należy wylać, aby na nowo być wolnym.

Dla mnie ma to szczególnie osobisty wymiar, bo właśnie wolność cenię sobie najbardziej. Wolność w tym, kim jestem, jak czuję i dokąd zmierzam, do życia bez ograniczeń i pełną piersią.
Hans Zimmer pokazał nam dzisiaj tę wolność w interpretacji muzycznej swoich muzyków. Pokazał też jak bardzo muzyka potrafi jednoczyć ludzkie serca. Powiedział: “przemawiam, przez muzykę” i naprawdę nie trzeba było słów, bo jego muzyka była odpowiedzią na ludzką potrzebę doświadczania piękna i harmonii w życiu.

Zimmer był wszędzie tego dnia. Przemawiał, dyrygował, grał na pianinie, gitarze a podczas utworu “Time” z “Incepcji” wszyscy przenieśliśmy się mentalnie do innego wymiaru.

Nie wiem, czy wszyscy mieli podobne odczucia do mnie. Pewnie nie, wszak jestem w mniejszości. Jednak nie zauważyłam nikogo, kto nie byłby pod wrażeniem tego, co doświadczył od mistrza Zimmera. Warto było wydać 200 zł na bilet. Pojechać te 7 godzin, by ponownie naładować życiowe akumulatory muzyczne magią dźwięków. Na jakiś czas wystarczy… na jakiś czas…

Centrum dowodzenia 🙂 Oprawę wizualną  tournée wykonał sam Marc Brickman, znany z oświetlenia Empire State Building w Nowym Jorku i wizualizacji koncertów Pink Floyd.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *