
W metalowo-symfonicznej muzycznej bajce
Jak już zapewne wiecie, moim marzeniem było się kiedyś wybrać na koncert symfoniczny muzyki metalowej. Myślałam, że to będzie Within Temptation, ale nie… Mój wybór padł na utwory Metallica, Nirvany, Guns N’ Roses, Deep Purple, Soundgarden, Pearl Jam, Nightwish, AC/DC, Aerosmith, Europe w wykonaniu młodych, zdolnych polskich artystów z The Voice of Poland: Moniki Pilarczyk i Mateusza Ziółko, Karola Śmiałka– krakowskiego aktora dramatycznego i wokalisty, znakomitej sopranistki Sylwii Lorens oraz ikony polskiej muzyki rockowej: Małgorzaty Ostrowskiej. Całość projektu dyrygował Mikołaj Blajda- człowiek niezwykle charyzmatyczny i muzyczny świr.
Dlaczego akurat rock i metal symfoniczny? Ta muzyka od dawna, nieprzerwanie tkwi w moim sercu, zawsze dodawała mi energii, przenosiła w inny wyimaginowany świat. I nie obchodzi mnie, że dla niektórych to szarpidruty i darcie ryja, bo drzeć ryja i szarpać druty też trzeba umieć.
A muzyka klasyczna… cóż, kiedy jej słucham mam wrażenie, że dotykam piękna, ślizgam się po czystych dźwiękach, przenoszę w dostojny świat, pełen klasy i wyrafinowania.
Zetknięcie tak skrajnie różnych jakby się wydawało światów powoduje prawdziwą muzyczną eksplozję. Tylko, żeby tego doświadczyć, muszą wspólnie zaistnieć: doskonałe brzmienie i profesjonalizm muzyków, odpowiednio dobrane utwory i wokal, który potrafią unieść tylko nieliczni…
Jadąc na widowisko muzyczne Symphonica na halę Łuczniczka w Bydgoszczy obawiałam się, że cały wyraz artystyczny zepsuje mi zła akustyka i przestrzeń tego miejsca. Na szczęście nie były one aż tak bardzo dotkliwe, a to, czego doświadczyłam słuchając i oglądając w niedzielny wieczór na długo pozostanie w moim sercu.
Delikatne brzmienie smyczków, operowe wstawki, genialne solówki: pianina, bębnów, gitary elektrycznej i basowej rozniosły system, a i wokaliści unieśli ciężar widowiska. Młoda, Monika Pilarczyk, choć pewnie nigdy nie doścignie diwy polskiej sceny rockowej- Małgorzaty Ostrowskiej- pokazała, że ma olbrzymie możliwości tzw. „wygaru” posłuchajcie jej wokaliz w „Smells like ten spirit”, czy „Smoke on the water”.
Mateusz Ziółko w utworach: „Whiskey in the jar” oraz „Highway to hell” podniósł z krzesełek chyba wszystkich widzów. Karol Śmiałek (cudownie niski głos) i Sylwia Lorens (wybitna artystka operowa) w kompozycjach „Jeremy” i „The phantom of the Opera” pokazali najwyższą klasę światową.
Ja jestem dziwnym słuchaczem. Nie interesują mnie ilości odsłon na youtube czy vevo. Nie interesuje mnie z kim spotyka się ten, czy inny piosenkarz. Nie interesuje mnie ile i gdzie imprezował. W którym piśmie udzielił wywiadu, czy na jakiej pojawił się ściance, czy w The Voice of Poland zajął pierwsze, drugie miejsce, czy odpadł na bitwach. Mnie interesuje sama muzyka. A miarą artyzmu jest dla mnie wykon na żywo. Na scenie nie trzeba być genialnym, na scenie trzeba poruszyć tego, kto przyszedł na koncert. Muzyka musi nosić człowieka, docierać do głębi jego serca. Sprawiać, że kiedy wychodzisz z koncertu, trzęsą ci się nogi i ręce z wrażenia. Serce bije ci mocniej i czujesz jakby całe twoje ciało przeniosło się w inny wymiar. Jeśli czegoś takiego nigdy nie poczułeś na koncertach, to albo wybierałeś złe koncerty, albo muzyka nie jest dla ciebie.
Mnie jest ciężko wzruszyć, bo ja twarda babka jestem. Nie płaczę na filmach, trzymam emocje na wodzy, ale jeśli mnie już coś poruszy, to na maksa. Podczas niedzielnego widowiska miałam dwa takie momenty: pierwszy, kiedy Małgorzata Ostrowska zaśpiewała „I don’t wanna miss a thing” uświadamiając mi, że w muzyce nie ma metryki oraz podczas „Nothing else matters”, pięknie prowadzonego muzycznie przez pianino, orkiestrę oraz wokal Małgorzaty i Mateusza.
Wtedy moje serce ogarnęło ciepło, a po rękach przeszły mi ciarki. Odpłynęłam zamykając oczy, dając ponieść się zmysłom. I chyba właśnie o to chodzi w muzyce, aby budziła w nas, to co jest dobre, szlachetne. Dzisiaj, kiedy wokół dzieje się tyle zła, a światem rządzi nienawiść i pycha- muzyka jest balsamem dla duszy, który łączy ludzi a nie dzieli. Muzyka sprawia, że przez moment stajemy się lepsi, piękniejsi i możemy choć na chwilę zapomnieć o codziennych troskach i kłopotach.
