Recenzje

Anywhere But Here- Pola Rise

Długo czekałam, aby napisać recenzję płyty “Anwhere but here” Poli Rise. Nie dlatego, że nie miałam na to ochoty. Krążek bowiem przesłuchałam parokrotnie i odstawiłam na półkę. Spodobał mi się, ale żeby poczuć muzykę i wniknąć w teksty, które pisze Pola musiałam najpierw zobaczyć co potrafi na scenie, na żywo. Bez upiększeń, bez szlifów, po prostu na koncercie.

Tak już mam, że zawsze konfrontuję każdy album, który wpadnie mi w ucho z graniem live. W studio bowiem możesz wszystko, stworzyć radiowy hit, który jednak w konfrontacji face to face zabrzmi raczej jak shit, wciskana komputerowa przeróbka nie sprawdza się bowiem w graniu na żywo.

Muzyka jest emocją, jak już wielokrotnie pisałam na tym blogu. Jest wibracją, całokształtem wnętrza artysty, który nie kalkuluje a chce pokazać siebie w swojej twórczości. Pokazać swoje słabości, swój strach i swoje lęki. Jak Pola, która dotychczas miała wrażenie, że  przespała swoje życie i dopiero teraz budzi się na nowo. To odważne opowiadać o swoim życiu, które jest często niczym karuzela bez uczuć, jest iluzją (“Carousel”).

Coś w tym jest, że człowiek często hamuje swoją prawdziwą osobowość i nie mówi głośno tego, co myśli i co czuje. Ograniczają nas zasady, reguły korporacyjnego, cynicznego świata. Może dlatego tak bardzo wszyscy kochamy muzykę i festiwale, bo tam możemy być naprawdę sobą i możemy pozwolić aby muzyka nas niosła. Jesteśmy wtedy naprawdę wolni.

Miałam okazję wysłuchać Poli w wersji akustycznej i na plenerowym koncercie. Obydwa przekazy dotarły do mnie jako odbiorcy. Znam już teksty z tej płyty, “Breath“, “Blackstar” i bliskie memu sercu “Fear” odtwarzam over and over again na tidalu. Kiedy będę po raz kolejny na koncercie Poli w Olsztynie na Green Festivalu, już bez aparatu a tylko, czy może aż z całymi moimi muzycznymi zmysłami mam nadzieję, że będę miała okazję zobaczyć na scenie skrzypaczkę, o której wcześniej wspominała.

Na Olsztyn Green Festivalu zakochałam się w twórczości Mary Komasa. Trafiła mi prosto w serce swoją piękną muzyką. Także elektroniczną, ambientową. Słuchając utworu “Sand” Poli przypomniał mi się ten świetny koncert. Muzyka Mary zaprowadziła mnie do świata dźwięków Poli Rise, która bawi się ciszą, szeptem, łzami, czemu daje wyraz w utworze “Hear You“.  Pola zadaje pytania, nie boi się ich. Konfrontuje się z życiem, ze swoimi emocjami.

Na Polę nie można spojrzeć w kontekście paru konkretnych utworów. Album “Anywhere but here” to całość. To hipnotyczny trans, nie sposób się w tej muzyce nie zakochać i nie dać się jej ponieść. Odlecieć w te delikatne, subtelne dźwięki ambientu. Można śmiało zamknąć oczy i po prostu chillować bez końca. A jeśli chwilowo chcesz się pobujać, to włącz “OhOH” lub “No More” a głowa sama ci się zacznie  bujać w rytm tych piosenek. Piękne skrzypce, które słychać w tle utworu “No More” to po prostu muzyczna wisienka na torcie.

Na koniec kilka słów o moim ulubionym kawałku, którego Pola jeszcze nie grała na koncertach, na których byłam- “The Greatest“. Utwór rozpoczyna delikatne pianino, które wprowadza słuchacza w nastrojowy klimat. To  utwór, który jest pytaniem zanoszonym w przestworza. Piosenka trochę smutna, lecz emocjonalnie świetna.

Kim jest Pola Rise? Czy daje się poznać w muzyce, którą tworzy? Na pewno jest artystką poszukującą odpowiedzi na wiele pytań. Artystką, która nosi w sobie tęsknotę, wątpliwości,  krzyk,  zadaje pytania o sens istnienia, poszukiwania własnej tożsamości, życia w pełni zgodnie z własną wizją a nie tą, którą chcą narzucić Jej inni. Artystką, która chce odczuwać bardziej i głębiej (utwór “Blackstar”). Pola  chce łamać schematy, chce próbować przełamać lęk, o czym śpiewa także w piosence “Go Slow“.  bardzo podoba mi się to, w jaki sposób Pola operuje wokalem. Nie brak na tej płycie delikatności, szeptu, ale jest także nostalgiczny krzyk człowieka, który chce bardziej, chce mocniej.

Warto zwróci uwagę także na chórki Anny Shimomury i Radka Bednarka, które dodają smaczku tej płycie granej na żywo. Ona naprawdę brzmi światowo i myślę, że jest jeszcze niedoceniana.

Rok temu, podczas koncertu Pawbeatsa Pola mnie do siebie nie przekonała. Teraz po 12 miesiącach absolutnie wciągnęła mnie do swojego muzycznego świata. Chcę więcej, serio.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *