
Wspomnienia roztapiające stalową lęku piłę- relacja z koncertu VI edycji Magii Marzeń
Marzenia… chyba nie ma osoby, która by ich nie miała. Bywają te małe, jak spacer z ukochaną osobą po lesie. Bywają też i te duże, jak zdobycie Kilimandżaro. Nieważne, jakie są, jak bowiem śpiewa Damian Ukeje w piosence „Za mało”: „Co dla jednych jest szczytem… dla innych zaledwie wzniesieniem”- ważne więc, że w ogóle są.
Napisanie tego tekstu a właściwie relacji z koncertu Magia Marzeń VI Fundacji Mam marzenie kosztuje mnie sporo emocjonalnego wysiłku. Z jednej strony bowiem bardzo się cieszę, że dobro nadal jest w ludzkich sercach życzliwych na drugiego człowieka, lecz z drugiej ogarnia mnie smutek, że z tego świata dzieci czasem odchodzą zbyt szybko.
Postaram się jednak napisać o tym, co pozytywne. O tym, co wzruszające i o tym, że warto pielęgnować pamięć o tych, których już nie ma wśród nas.
Mateusz i Natalka. Ten pierwszy to muzyczny marzyciel. Ta druga kochająca wiersze. Na cześć 14-letniego Mateusza powstał utwór „Wspomnienie” a jego słowami stał się wiersz Natalki. Oboje spełniają swoje pasje już w niebie. Pozostawili jednak w sercach ludzi swój niezatarty ślad, dlatego po raz VI ku pamięci odbył się koncert Magia Marzeń. Tym razem w Teatrze Palladium w Warszawie.
Od bardzo dawna działalność charytatywna jest w moim życiu bardzo obecna i to na różnych polach. Szczególnie bliska jest mi też tematyka dzieci. Dlatego nie wahałam się długo z napisaniem maila do Magdy Balcerzak– organizatorki koncertu. Chciałam bowiem napisać relację, a że muzyka ostatnio także bardzo mocno wypełnia moje serce połączyłam dwie pasje w jedno.
Dobór artystów do koncertu był bardzo różnorodny. Elektroniczni Mery Spolsky i Buslav, nastrojowi uczestnicy The voice of Poland Marcelina Mróz i Krzysztof Iwaneczko oraz akustycznie legenda polskiej estrady Muniek Staszczyk.
Wydarzenie poprowadzili Agnieszka Kołodziejska i Tomek Florkiewicz z Radia Zet i widać było, że mają klasę i znają się na swoim fachu. Nie było bowiem tandetnych żartów a całość konferansjerki dopasowana była do zgromadzonej publiczności i okoliczności.
Pomiędzy występami artystów mogliśmy zobaczyć na ekranie marzycieli Fundacji. Są oni podzieleni na 4 kategorie: Chcę być? Chcę dostać? Chcę spotkać? Chcę zobaczyć? Do dzisiaj udało się zrealizować 7328 marzeń. To 7328 niezapomnianych przeżyć, 7328 dziecięcych uśmiechów, 7328 łez szczęścia, 7328 powodów by pomagać najmłodszym.
Teatr Palladium wypełnił się dziećmi i dorosłymi na kwadrans przed godziną 19:00. Widownia z niecierpliwością wyczekiwała na muzyczne gwiazdy. Jako pierwsza na scenę wyszła Marcelina Mróz, uśmiechnięta blondynka, przyszła pani doktor, jaką zapamiętałam z Voice’a. Głos ta dziewczyna ma jak dzwon, brawurowo wykonała utwór Patrycji Markowskiej „Świat się pomylił”.
Po Marcelnie za pianinem usiadł zwycięzca VI edycji TVOP Krzysztof Iwaneczko. Wokalista podzielił się z publicznością swoim marzeniem, o które bardzo długo walczył, a które właśnie się spełnia, gdyż niedługo światło dzienne ujrzy jego debiutancki singiel.
A potem przyszła kolej na Mery Spolsky, którą miałam już okazję obejrzeć dwukrotnie: w Gdyni na Open’erze oraz na klubowym koncercie w Bydgoszczy. Energią, jaką ma w sobie mogłaby spokojnie zasilić niejedno warszawskie osiedle. Kobieta orkiestra, artystka z ciekawymi i zabawnymi tekstami i z nieznikającym z twarzy uśmiechem. Cieszę się bardzo, że niedawno ukazał się jej debiutancki album „Miło było pana poznać”. Utwór tytułowy, Mery wykonała podczas koncertu a także najnowszy singiel „Alarm”, do którego teledysk wyreżyserował świetny Alan Kępski.
Buslava z kolei miałam przyjemność wysłuchać także na Open’erze, na którym obok Duita wywołał na mnie największe wrażenie. Tomek wykonał 3 piosenki ze swojego debiutanckiego albumu: m.in. „Tysiąc” oraz cudowną balladę „Eternity”. Każdy w niesamowitym klimacie z hipnotycznym i przyciągającym uwagę wokalem.
Po tych niewątpliwie ciekawych występach na scenie zaprezentował się Muniek Staszczyk, który na potrzeby mini koncertu stworzył z Cezarem i Janem akustyczne trio. Niewątpliwie legenda polskiej sceny muzycznej. Człowiek, którego teksty wryły się w świadomość niejednego młodego człowieka. Dla mnie osobiście „Nie nie nie” jest hymnem pacyfistycznego podejścia do wzajemnych ludzkich relacji. Muniek Staszczyk udowodnił, że nadal swoją muzyką jest wstanie poruszyć niejedno serce. Zabrzmiało więc „Lucy Phere”, „Siedem” „IV liceum ogólnokształcące”, „Warszawa”, „Autobusy i tramwaje”, czy wspomniane wyżej „Nie nie nie”. Przytaczając słowa Muńka: „Przecież niczego tak naprawdę nie zabierzesz stąd. Przecież to wszystko policzone już jest. Wszyscy chcą coraz więcej mieć. Tu i teraz ten świat zbyt żarłoczny jest. Ukojenie tak trudno odnaleźć. A z nadmiaru tak łatwo oszaleć. Po co iluzji tej pokłony twe. Po co mamonie w niebo wielkie wieże. Po co pomnażać i zatracać się”.
Całość blisko 3 godzinnego koncertu klamrą spiął występ wolontariuszy z Magdą Balcerzak i marzycielki Zosi, którzy wykonali utwór „Wspomninie”. Przyznam, że nie sposób było ukryć wzruszenia, kiedy z ust śpiewających wybrzmiały słowa: „Są to wspomnienia chwile, ulotne tak…
A jednak pokonują strach. Mają w sobie moc i siłę, Roztopić nawet stalową lęku piłę”.
Warto wspomnieć, że Fundacja Mam marzenie, jako jedyna opiera swoją działalność wyłącznie na wolontariacie. W świecie pełnym wojen i waśni, gdzie szacunek dla drugiego człowieka i zwykła ludzka życzliwość są coraz rzadsze warto wspierać takie inicjatywy. Warto pomagać i warto być po prostu dobrym, jakkolwiek banalnie brzmią te słowa. I pamiętajmy, że najważniejszych rzeczy na tym świecie, jak miłość, przyjaźń, współczucie czy zdrowie nie da się kupić. To są po prostu dary, którymi ludzie obdarowują siebie nawzajem.

