
Złoto- Krzysztof Zalewski
Z osobą Krzysia Zalewskiego zetknęłam się pewno, jak większość podczas popularnego programu muzycznego „Idol”, kiedy rodziło się „medialne gwiazdorstwo” Kuby Wojewódzkiego. Długowłosy ciemny blondyn o sympatycznym uśmiechu i zabawnym poczuciu humoru. Takiego go pamiętam, 18-letniego rockowego leszczyka w skórze. Wygrał II edycję, tego programu, a był rok 2002. Pierwszy hit „Znikam”, no i co? No i zniknął na jakiś czas.
Może był wówczas za młody na sukces? Może brakowało mu materiału i pomysłu na własną karierę? A może po prostu to nie był jego czas- czas rockowego grania, w którym rządzili starzy wyjadacze? A może po prostu był, tylko ja go nie widziałam? Choć szczerze mu kibicowałam, gdy wygrywał „Idola”, bo muza, którą grał, była moją muzą. Chyba się wówczas zawiodłam, że jednak mu się nie udało, że nie wydawał regularnie płyt.A na koncerty wówczas nie jeździłam, nie znałam tej narkotycznej, muzycznej ekstazy.
I tak mi Krzysiek zniknął na dekadę. W międzyczasie zdołałam jedynie zauważyć, że bujne loki zastąpiła krótko przystrzyżona fryzura a skóra się lekko zakurzyła. Tak naprawdę ponownie usłyszałam Krzyśka prawie rok temu we Wrocławiu podczas Sylwestra z Dwójką. Pamiętam, co wówczas czułam, kiedy śpiewał wspólnie z Natalią Przybysz. “No tak, nic dziwnego, że takie smęty dają na koniec imprezy”. Tragedia, bo jeszcze miał problem z nagłośnieniem. Występ jak dla mnie kompletnie nieudany, no ale wówczas nie szukałam jeszcze alternatywnej muzy. Zaledwie raczkowałam w tym temacie. I tak na blisko rok ponownie odłożyłam Krzyśka na półkę do … 19 października.
Tego dnia, jak codziennie odpaliłam muzyczny kanał youTube i zaczęłam swoją wędrówkę w poszukiwaniu nowej, ciekawej muzy. Natrafiłam na teledysk „Miłość miłość” i przez dłuższą chwilę naciskałam przycisk replay nie mogąc oderwać wzroku od obrazu jak i dźwięku. Przede mną nie siedział już nastolatek a dorosły facet, który dokładnie wiedział, co chce przekazać słuchaczowi.
[youtube https://www.youtube.com/watch?v=IEiRPInizgQ&w=560&h=315]
W obrazie Krzysiek nie powiedział ani słowa, ale nie musiał wystarczyło jego spojrzenie, które mówiło wszystko, które budowało emocje swoją intensywnością.
Po tak obiecującym początku zaczęłam czekać na cały album. Nie miałam pojęcia, jaki on będzie. Czy mnie porwie, czy jednak tak, jak w przypadku nowego krążka „Comy” będzie to dla mnie jednak muzyka zbyt trudna. Jego wcześniejszej płyty “Zelig” nie przesłuchałam do tej pory i utknęłam na 3 utworze. Nie każda bowiem alternatywa do mnie przemawia. Nie umiem zdefiniować i sprecyzować jaka. Po prostu coś albo chwyta albo nie. Krótka piłka, albo jest flow albo go nie ma.
Płyta Krzyśka Zalewskiego “Złoto” jest płytą dojrzałą. Krzysiek nadal ma w sobie coś zadziornego, co słychać w utworach „Chłopiec” czy „Uchodźca”. To nie jest album o niczym, który będzie królował na listach przebojów. Owszem pojawi się w radiowej „Trójce” czy Muzo.fm, komercja jednak jej nie grozi. Krzysiek zapewne nie będzie swoją gębą reklamował majonezu, czy batoników. Nie zawita do stacji śniadaniowych i nie będzie opowiadał o tym, jakim to jest specjalistą na każdy temat. On jest muzykiem, piszącym o konkretnych sprawach. O miłości, która jest trudna, która nie jest banalna. O poszukiwaniu własnej tożsamości, o prawie do posiadania własnego zdania, o rzeczach, które są w życiu ważne.
Krzysiek Zalewski nadal jest artystą rockowym, który jednak podobnie, jak Damian Ukeje złagodniał. On teraz nie tylko krzyczy (świetny duet z Natalią Przybysz w utworze „Jak dobrze”) a stara się dawkować emocje. Śpiewa delikatniej delektując się tekstem, który nie jest już dla szczawików a dla odbiorców świadomych. Na jego koncert nie przyjdą już raczej rozdygotane nastolatki, a studenci i ludzie po 30-stce, którzy tak, jak on mają już jakiś bagaż doświadczeń za sobą. Bo to właśnie jest taka muza, która jak Krzysiek- jest niczym jak wino, im starsze tym lepsze, którym człowiek się upaja a nie upija, którym człowiek chce się delektować i smakować każdą jego kroplę.
Moje typy? „Luka”, „Na drugi brzeg”, „Uchodźca”, „Jak dobrze”, „Polsko”, „Podróżnik” i oczywiście „Miłość miłość”. Śmiało jednak mogłabym wymieniać wszystkie numery. Bo to nie jest płyta zrobiona na siłę, to płyta przemyślana i wysmakowana. W styczniu Krzysio rusza w trasę koncertową, zapewne zawitam do któregoś z miast. Jestem bardzo zaskoczona tą płytą na plus, bo łączy w sobie moje kochane gitarowe brzmienie z silnym i jednocześnie delikatnym i subtelnym wokalem z alternatywnym poszukiwaniem nowych dźwięków.
http://www.empik.com/zloto-zalewski-krzysztof,p1132005765,muzyka-p

